wtorek, 9 sierpnia 2016

"Szklany Miecz" Victoria Aveyard


Mare uciekła ze swojej klatki pozostawiając za sobą zgliszcza dawnej siebie. Nie ma czasu na lizanie ran, opłakiwanie złamanego serca i tęsknotę za miłością. Nie ma chwili przerwy na rozpamiętywanie okrutnych wydarzeń które odcisnęły na niej swe piętno. Przez nie stara Mare umarła, a narodziła się nowa. Gotowa walczyć w imię nowej nadziei. Wraz z  upadłym księciem, rodziną i przyjaciółmi tworzy własną, nową przyszłość.

W dalszym ciągu w mojej pamięci pozostaje poprzedni tom "Czerwonej królowej" porwał mnie on i wciągną do swojego świata. Lecz kręciłam trochę noskiem na niezbyt rozbudowane wątki i słabo rozwinięte niektóre aspekty lektory. Z tego co wiem sporo czytelników miało własnie takie samo zdanie. Więc w tej części Victoria Aveyard tworzy coś zupełnie innego. Kreuje inny świat, oparty na innych fundamentach. Porzucamy pałacowe życie luksusy i spiski na rzecz brutalnej walki o leprze jutro. Poznajemy dokładnie schemat działania rebeliantów jego członków i plany. Na dodatek do tego świata jest wrzucona nasza bohaterka i muszę przyznać że wychodzi z tego obrotną ręką. Nie daję sobie w kaszą dmuchać, nie pozwala by ktoś narzucił jej swoje idee, tworzy własne postanowienia i palny. Wie co chce osiągnąć i dąży do tego. Ma ona w sobie iskrę przywódcy i ludzie widząc to podążają za nią. Jednak w jej sercu jest gorycz. W moim zresztą tak samo gdyż ja też pokochałam tego drania Mavena. No oni powinni być razem! Ale dobra może coś z tego będzie w przyszłości. 

I znów w tej części mam ten sam dylemat co poprzednio... z jednej strony historia jest fenomenalna a z drugiej... no coś kuleje po prostu. Wkurzał mnie na przykład monolog naszej bohaterki z samą sobą. Narracja jest prowadzona z jej perspektywy więc przez 1/4 powieści mamy okazję słuchać jej wywodów na temat: "jaka to ona jest potężna, taką siłę ma tylko ona, tylko ona wykona to zadanie, nikt nie poradzi sobie bez niej, ale ona tak strasznie tęskni za Mavenem, ale nie może za nim tęsknić bo jest teraz silna!'' Ble ble ble ....  Czy ona przypadkiem nie popada w jakiś samo uwielbienie? Poza tym miałam wrażenie że Victoria Aveyard na siłę chciała stworzyć nam milion fenomenalnych cytatów!  Ale to chyba jest jej styl pisania. Ciężko powiedzieć.
Skoro wymieniam co mi się nie podobało to muszę wspomnąć o kimś... Cal. Tak bardzo nie trawie tego człowieka. Chodzi on za tą Mare jak pies z kulawą nogą. Czy on czasem nie powinien być zły na nią? No bo szczerze mówiąc trochę się przyczyniła do jego upadku. I niby coś tam się dzieje między nim, ale w sumie to sama nie wiem czy to tak na poważnie czy jak. Jednak  jest coś w tej części, co wstrząsnęło moim światem w posadach. Zakończanie! Prze cały rok przeczytałam multum książek ale żadna nie miała tak mocnego końca! Po przeczytaniu ostatnich wersów miałam ochotę rzucić książka o ścianę!  Za to zakończenie jestem gotowa wybaczyć  Victori Aveyard wszystko. Bije jej wręcz pokłony. Co za emocje WOW! 

Tak wiec moi drodzy, po raz kolejny nie wiem co sądzić o tej książce. Jednocześnie kocham ją i nienawidzę. Myśle że należy samemu przeczytać historie Mare i stwierdzić czy wpisuje się ona w wasze gusta. Tylko tak poznacie odpowiedz na to pytanie. Nie mniej warto ją poznać. Z niecierpliwością czekam na następny tom. Muszę porostu muszę go przeczytać! 

Gorąco polecam!
Anita <3

sobota, 6 sierpnia 2016

"Piękny drań" Lauren Christina




Szukasz idealnej książki na wakacyjne leżakowanie w słońcu? Piękny Drań to lektura stworzona do bezstresowego odpoczynku pod parasolem.

Chloe Mills jest studentką i asystentką w jednej z korporacyjnych firm rodzinnych. Kocha swoje studia, swoją prace lecz nienawidzi... swojego szefa drania. Bennett Ryan od samego początku wchodzi jej w paradę i utrudnia każde najprostsze zadanie. Jest konkretny i wymagający ale też upierdliwy i arogancki. Sprawia że opanowana Chloe kipi z nerwów. Jednak gdy wszystkie skrywane emocję wybuchają między nimi, okazuję się że ciągnie ich do siebie jak mało kogo.

Zaczynając czytać tą książkę nawet nie spodziewałam się że będzie tak dobrym zabawnym romansem. Mamy tu dwójkę super zarysowanych i niedwuznacznych bohaterów którzy ścierają się, kłócą i romansują ze sobą na naszych oczach. W jednej chwili widzimy jak Chloe i Bennett drą koty i dopiekają sobie nawzajem a następnie kochają na stolę w pokoju konferencyjnym po czym znowu się kłócą i trzaskają drzwiami. Ten scenariusz może wydawać się nużący jednak wcale tak nie jest. W tej książce nic nie jest nudne i przewidywalne. Autorka w idealny sposób wyważyła wszystkie takie sceny. Uśmiechałam się sama do siebie czytając ich przezabawne teksty i wyzwiska jakie rzucali pod swoim adresem. Narracja jest tu prowadzona przez głównych bohaterów. Raz widzimy sydłacje z perspektywy Chloe a następnie Benetta. Obie postacie są bardzo wymowne i stanowcze.

Jest to typowy odmóżdżacz naprawdę wysokiej klasy. Nie mam tu żadnych ogromnych problemów i skrywanych tajemnic tylko dynamiczna i ciekawa akcja. 
Książka ta jest pierwszą z cyklu "Beautiful Bastard". W tej chwili w Polsce jest wydane 4 kolejne części z tego co kojarzę, jednak według mnie pierwsza jest najpikantniejsza i najbardziej zabawna.

Serdecznie polecam zapakować do walizki i cieszyć się nią pod gorącym sierpniowym słońcem.
Pozdrawiam
Anita <3

środa, 3 sierpnia 2016

"Inwazja na Tearling" Erika Johansen


Kelsea Glynn została niezaprzeczalną królową Tearlingu. Nie tylko pokonała żmudną drogę w kierunku objęcia tronu lecz także unicestwiła swoich wrogów. Oprócz jednego, najgroźniejszego. Kładąc kres zsyłką niewolników do Mort, Kalsea naraziła się na ogromne ryzyko i niebezpieczeństwo. Konsekwencją jej poczynań może być kres jej panowania i upadek królestwa. Z każdym dniem armia gotowa obrócić jej ojczyznę w pył jest coraz bliżej. Szkarłatną Królowa nie zamierza pozwolić aby ktoś sprzeciwiał się jej rozkazom. A młoda władczyni Tearlingu wzbudza podziw i nadzieje wśród państw poddanych Mort. Na dodatek posiada ona coś czego nad wyraz mocno pragnie Królowa... magiczne szafiry. Czy Kalsea zdoła obronić to o co tak długo walczyła?



Co takiego jest ma w sobie ta książka że nie potrafię się od niej oderwać? Jest to tak nieszablonowa historia że czytając ją siedziałam na szpilkach bo nie miałam pojęcia co się wydarzy!  Zaczynając  tę przygodę trzeba mieć przeświadczenie że nic nie stanie się według standardowego scenariusza. Erika Johansen pisze według swojego własnego planu który jest bardzo indywidualny i różny od innych trylogii jakie przewinęły się przez moje ręce.
Zacznijmy od tego że w większości tego typu historii główny wątek skupia się na dojściu do władzy. Tutaj od samego początku widzimy co się dzieje po jej objęciu. W poprzednim tomie wszystko kręciło się wokół Kalsei przez co poznaliśmy ją dogłębnie, jednak w bieżącej historii jej osobowość i charakter ewoluuje i to w tą mroczną stronę. Szczegulnie zauważalne jest to w momencie kiedy nawiązuje romans i biedny chłopak jest w niej zakochany po uszy a ona... no w sumie delikatnie mówiąc ma to gdzieś. Jeśli chodzi już o innych bohaterów, to my tu okazję poznać ich od podszewki. Odbiegamy od dworu Tearlingu i skupiamy się na innych postaciach i ich poczynaniach. Widzimy na przykład świat oczami jej gwardii, żołnierzy, ludzi postronnych z jej otoczenia, Szkarłatnej królowej, czy chociażby Lily, która żyła w czasach przed przeprawą. Erika Johansen mgliście zarysowała nam co doprowadziło do zniszczenia poprzedniej cywilizacji. Teraz dokładnie rozwija ten wątek, właśnie poprzez wspomnienia Lily. Muszę przyznać że szczególnie interesowały mnie fragmenty z jej opowieścią. Jej, oraz Szkarłatnej Królowej którą też bliżej poznajemy i odkrywamy tajemnice tego kim tak naprawdę jest i jak osiągnęła swoją potęgę. Musimy się jednak przyszykować na to iż "Inwazja na Tearling" skupia się głównie na wątku politycznym i militarnym. Nie znajdziemy tu słodkich spacerów po pałacowych ogrodach, bali i wykwintnych kolacji w pięknych sukniach. No tego chyba nigdy się nie doczekam :D
Podążając za fabułą coraz bliżej końca wzbiera w nas tyle emocji że momentami potrzebowałam głębokiego oddechu. Na dodatek autorka zakończyła ten tom tak sprytnie że tylko pobudziła moją chęć aby sięgnąć po następny. 
Oczywiście gorąco gorąco polecam! 
Anita <3